sobota, 16 lipca 2016

"Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes

Na dobry początek książka, którą zna już chyba połowa społeczeństwa, jeśli nie większa jego część. Mianowicie któż nie słyszał o bestsellerze minionych dni? „Zanim się pojawiłeś” autorstwa Jojo Moyes opanowała światowe księgarnie i co popularniejsze instagramy. Być może sława tej opowieści spowodowana jest rozpowszechnieniem jej ekranizacji, jednak bez geniuszu autorki nie powstałby nawet zarys owej historii.

Słowem wstępu: Lou jest przeciętna. Wydaje się szczęśliwa, kocha życie takie - jakie przypadło jej mieć. Ubiera się w sposób osobliwy, co w połączeniu z jej nadzwyczajnym humorem buduje wokół niej niesamowitą aurę.  Najważniejsza jest dla niej rodzina i dla rodziny właśnie podejmuje pracę, na której opiera się historia niesamowitej przyjaźni i przywiązania. Will - którego tetraparaliż objął znaczną część ciała - jest początkowo sceptycznie nastawiony do swej nowej opiekunki. Już na pierwszy rzut oka wydaje się być snobistycznym gburem, który nie zamierza ułatwiać Lou opieki nad sobą. Historia dwojga całkowicie różniących się od siebie osób rozwija się w sposób nieoczekiwany i niesamowicie interesujący, a narracja pierwszoosobowa w większości płynąca ze strony głównej bohaterki budzi w nas współczucie i tworzy więź, która sprawia, że przeżywamy jej losy razem z nią. Mnie samą doprowadzały do szału rozliczne niepowodzenia Louisy Clark, cieszyłam się jak dziecko, gdy jej wysiłki nie szły na marne, jak również płakałam czytając opisy zdarzeń, które 26-latkę doprowadzały do łez. Ja także początkowo nienawidziłam Willa Traynora, jak również egoistycznego Patricka, który nie stanowił w żadnym wypadku oparcia dla swojej dziewczyny. Jednym słowem - autorka błyskawicznie wzbudziła we mnie empatię, jak z pewnością w każdym czytelniku.
Książka jest lekka, przyjemna, mimo iż opowiada o wyborach życiowych oraz tragedii, która wpłynęła na całe życie młodego, aktywnego i szczęśliwego człowieka. Uczy nas podejmować decyzje, dążyć do spełnienia i rozwijania się na płaszczyznach życia, które sprawiają nam radość. Autorka prowokuje do refleksji nad naszym dotychczasowym życiem oraz zastanowienia się czy osiągnęliśmy w życiu to, do czego zostaliśmy przeznaczeni. Stara się wpoić nam, że nie zawsze warto czynić to co jest łatwe, ale to co sprawi nam największą satysfakcję okupioną niemałym wysiłkiem. Jojo Moyes przedstawia Willa jako swego rodzaju mentora, który ma sprowokować do pracy nad sobą nie tylko Lou, lecz każdego z nas. Absolutnie nie twierdzę, że opowieść - powszechnie przypisywana wyłącznie czytelniczkom - zalicza się do literatury kobiecej. Mimo, że jest to niezwykle piękna historia miłości i wzrusza swoją nieprzewidywalnością, jest skalana lekkim humorem i ogromem wskazówek życiowych, które co uważniejszy czytelnik jest w stanie wychwycić i przenieść do swojej codzienności.


Podsumowywując, opowieść niesamowicie intryguje, nie jest ckliwym romansem, lecz wartościową historią, która spełni oczekiwania nawet wymagających czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz